Pewien człowiek przestał przychodzić na nabożeństwa kościoła.. Po kilku tygodniach, pastor wybrał się do niego w odwiedziny.
Zastał go samego. Mężczyzna domyślał się przyczyny odwiedzin i spodziewał się wymówek i zarzutów. Posadził pastora w fotelu przy rozpalonym kominku i czekał, ale ten nic nie mówił. Po chwili pastor sięgnął po metalowe szczypce, wyjął z ognia płonący węgielek i położył go na kamiennej płycie z dala od ogniska. Gospodarz patrzył na to w cichej zadumie. Po kilku minutach węgielek ostygł i sczerniał, a potem stał się zupełnie zimny. Wtedy pastor schylił się, wziął go w palce i wrzucił do ognia. Wkrótce węgielek zaczął się żarzyć, gdyż przejął ciepło od palących się węgielków. Wtedy gość wstał, aby się pożegnać, a gospodarz powiedział:
– Dziękuję pastorowi za wizytę i to płomienne kazanie. W następny weekend będę na nabożeństwie z kościołem.
Wspaniałości z Nieba !