Lubię pączki. W czasie mojego kilkuletniego pobytu w Kanadzie pączki śniły mi się po nocach. Gdy w 2011 roku powróciliśmy wraz z rodziną do kraju, postanowiłem odpuścić dietę – oczywiście tylko na pewien czas – aby dać upust nieokiełznanej pączkowej obsesji.
Kilka lat później… moja nadwaga przybrała takie proporcje, że żona zaczęła wysyłać mi zawoalowane sygnały, iż należałoby “zadbać o siebie”. Niestety – będąc typowym facetem – nie zrozumiałem sugestii. Pączkowa rozpusta trwała i ja również stawałem się coraz bardziej podobny do… pączka. Prawdopodobnie nie zorientowałbym się w temacie, gdyby nie dobry przyjaciel z dzieciństwa. Taki z którym w krótkich spodenkach biegałeś do podstawówki oraz na wagary, a potem piłeś pierwsze piwo i paliłeś pierwszego papierosa. Kolega wpadł do mnie któregoś wieczora w zupełnie innej sprawie. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i stwierdził: “Piotrek! Aleś się spasł!” (a ja myślałem, że po prostu jestem dobrze zbudowany).
Mogłem zareagować oburzeniem, rozedrzeć swoje szaty i wyzwać go od “grubofobów”.
Mogłem, ale tego nie zrobiłem.
Mogłem zacząć upominać go, w manipulacyjnych słowach: “kimże ty jesteś aby mnie osądzać!”
Mogłem, ale tego nie zrobiłem.
Mogłem zarzucić mu nienawiść do mojej osoby i do wszystkich innych osób “szczupłych inaczej”
Mogłem, ale tego nie zrobiłem.
Mogłem skorzystać z manipulacyjnej techniki polegającej na zarzucaniu nienawiści wszystkim tym, którzy nie akceptują mnie takim jakim jestem.
Mogłem, ale tego nie zrobiłem.
Nareszcie mogłem zarzucić mu, że krytykując mnie odczuwa “demoniczną satysfakcję”.
Mogłem, ale tego nie zrobiłem.
Zamiast tego; wziąłem swój leniwy tyłek w przysłowiowe troki i zacząłem biegać, chodzić na siłownię, pościć oraz stosować dietę. Jestem wdzięczny mojemu koledze, ponieważ dzięki niemu – nareszcie się zorientowałem, że moje przyzwyczajenia kulinarne są dla mnie szkodliwe. Istnieje możliwość, że jego szorstki komentarz uratował mnie od zawału, chorób serca i innych powikłań związanych z nadwagą. Dzięki niemu będę żył dłużej.
– Dzięki przyjacielu, który przejąłeś się bardziej moim życiem, niż tym, że “zranisz moje uczucia”
– Dzięki przyjacielu za twoją odwagę i za okazaną mi prawdziwą miłość.
– Dzięki przyjacielu za twoje mówienie wprost, które ratuje moje życie i zdrowie.
Poniższa tabela przedstawia dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego na temat osób, które w 2017 roku zaraziły się straszną i nieuleczalną chorobą znaną jako HIV/AIDS. Są one efektem twojego (drogi ewangeliczny chrześcijaninie) nie mówienia im wprost, że “grzech rodzi śmierć”. Jak 1:15
Liczba przypadków zarejestrowanych w 2017 r. wg prawdopodobnej drogi transmisji |
|||
Droga transmisji | HIV | AIDS | Zgony |
Kontakty homoseksualne (mężczyźni) | 383 | 25 | 5 |
Stosowanie narkotyków w iniekcjach | 39 | 23 | 4 |
Kontakty heteroseksualne | 124 | 17 | 4 |
Zakażenia wertykalne (matka-dziecko) | 3 | – | – |
Zakażenia jatrogenne | 1 | – | – |
Inna / brak danych | 976 | 55 | 11 |
R a z e m | 1526 | 120 | 24 |
Twoją uwagę powinien przykuć fakt, że największą grupę wśród osób zakażonych stanowią homoseksualni mężczyźni. Mężczyźni, którym nie głosiłeś ewangelii. Mężczyźni, którym (z obawy przed zranieniem ich uczuć) nie mówiłeś, że wg Słowa Bożego akt homoseksualny jest grzechem, od którego należy się odwrócić.
Efekt? Teraz zranione są nie tylko ich uczucia (pomyśl sobie co czuje homoseksualista, który odkrywa, że jest chory na HIV/AIDS). Teraz ich zranienie jest znacznie bardziej poważne, znacznie głębsze, bo ŚMIERTELNE. Wszystko to przez twoją obłudną i fałszywą miłość, która kazała ci zamykać swoje usta i nie głosić ewangelii “aby nie ranić uczuć”, a tak naprawdę w obawie przed wyśmianiem, przed odrzuceniem, przed wyzwaniem od oszołomów, fanatyków i nienawistnych homofobów odczuwających “demoniczną satysfakcję”… – lista jest długa. Zachęcam cię abyś miłował bliźniego swego jak siebie samego i odważnie głosił ewangelię, która ma to do siebie, że (choć czasem rani uczucia) to ratuje życie.
„Potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć.” Jak. 1:15