Coraz częściej zauważam, że brakuje nam wspaniałej zasady złotego środka. Jedne Kościoły tak bardzo popłynęły w stronę frywolności charyzmatycznej, że już nie da się na to patrzeć i tego słuchać. Wszędzie widzą demony, wszędzie widzą brak autorytetów nad wszystkimi rzeczami i wiecznie od początku do końca krzyczą i tupią gromiąc już wszystko co oddycha i co nie oddycha. Mam wrażenie, że gdyby przyszło im żyć w czasach pierwszego Kościoła zaczęliby gromić lwy zjadające apostołów, a tych zjedzonych oskarżać o brak wiary i autorytetu. Inne zaś odleciały w stronę chrześcijaństwa opartego wyłącznie na tym co da się dotknąć i zobaczyć. W zasadzie już wcale nie dostrzegają konieczności modlitwy z wiarą, odrzucają wszelkie dary duchowe i w każdej duchowej sprawie widzą zagrożenie. Najlepiej wszelką działalność charyzmatyczną wyrzuciliby z życia Kościoła.
Ci nie gromili by lwów, ale myślę że wrzuciliby dodatkowe, żeby szybciej udowodnić, że potrzebujemy prześladowań i nie potrzebujemy wiary, która jest pewnością tego czego nie widzimy, przeświadczeniem opartym na nadziei. W tym całym galimatiasie coraz trudniej znaleźć zdrowy zbór, taki który opisany jest w Dziejach Apostolskich – nie stroniących od nauki apostolskiej i doktryn, ale też nie bojący się duchowych darów w Kościele i modlitwy.
No właśnie… Takie myśli dawno temu przyświecały mi i kilku braciom i siostrom – na tej frustracji i wołaniu do Boga o zdrowy zbór wszedł Bóg i z grupy nieopierzonych chrześcijan zrobił Kościół. Jak przypomnę sobie początki zboru – uśmiecham się od ucha do ucha. O naszych błędach i zmianach moglibyśmy wielotomową powieść stworzyć. Jednak Bóg sobie ze wszystkim poradził, poprowadził nas od miejsca chcenia do miejsca wykonania. Dzisiaj naprawdę cieszę się z miejsca, w którym mogę służyć, które jest miejscem treningu i wyposażenia, które zaczyna być startem dla innych miejsc i nowych grup ludzi zmęczonych szukaniem Kościoła i modlących się „wybierz mnie”.
Czasem, coraz częściej piszecie do mnie, że nie umiecie znaleźć dobrego miejsca , że też wyraźnie widzicie dwie skrajne tendencje i brak biblijnego pomostu pomiędzy nimi. W to wszystko wchodzi zmęczenie ewangelizacją , coraz rzadziej Kościoły wychodzą na ulice, zamiast organizować kolejne eventy dla chrześcijan, albo popadły w liturgię i rutynę co jest jeszcze gorsze, bo sprowadza chrześcijaństwo do niedzielnych spotkań.
Więc chcę dzisiaj Ci napisać – Bogu wystarczy kilka ochoczych serc gotowych na ciężką pracę by mieć swoją ambasadę w twoim mieście. Nie czekaj aż będziesz gotowy – bądź tylko szczery i prawdziwy, bądź gotów do zmian, bądź posłuszny i rób wszystko co Pan Ci powie. Doświadczysz też niesamowitej prawdy zawartej w fragmencie „sprawy Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości na pierwszym miejscu, a wszystko inne będzie Ci przydane”. A jeśli masz ochotę współpracować i łączy cię zrozumienie spraw – w tym roku mam w sercu otworzyć nowe społeczności. Wiec zachęcam Cię do kontaktu.