Był taki czas gdy twierdziłem (dziś wiem, że błędnie), że wszystkie przyczyny ateizmu leżą poniżej pasa, bo albo chodzi o autonomię w kwestiach finansowych polegającą na chęci brudnego zysku – czyli o kieszeń, albo o autonomię w kwestiach seksualnych a intelektualne albo (znacznie częstsze) pseudointelektualne argumenty ateistów to zaledwie listek figowy, którego celem jest przykrycie tej brzydkiej prawdy. Zanim przejdziemy dalej warto nadmienić, że gdy w szczery i nieskrępowany sposób (nie jestem zwolennikiem tabu ani w kwestii finansów ani w kwestiach seksualnych), dzieliłem się tym spostrzeżeniem z ateistami, to od czasu do czasu zdarzał się nieroztropny rozmówca, któremu przychodziło do głowy, że: ”nadmiernie interesuję się tym co ma poniżej pasa”. Na co niezmiennie odpowiadałem, że jego shortcommingsy mnie nie interesują, interesują mnie natomiast jego motywacje – a te w mojej skromnej ocenie są niskie i zgniłe. Wiem, bo sam byłem kiedyś ateistą.
Od czasu do czasu pojawiał się również wierzący, który dawał wyraz swojej rozbrajającej naiwności w słowach: “Pastorze ale jak pastor tak może…bo przecież nie wszyscy są tacy…” itd. Muszę przyznać, że zazdroszczę tym naiwniakom. Ich naiwność świadczy bowiem o ich idealizmie, który zawsze wywołuje u mnie uśmiech (choć coraz częściej wewnętrzny), bo przywodzi na myśl czasy gdy po powierzchni tej planety wciąż stąpały dinozaury, a ja świeżo nawrócony byłem w tym samym, pożałowania godnym stanie co oni, dając się nabierać na manipulacyjne argumenty każdego napotkanego hedonisty i cwaniaka, który zdecydował się przywdziać maskę sceptyka.
Jak wspomniałem na samym początku dziś już wiem, że twierdząc iż wszystkie przyczyny ateizmu leżą poniżej pasa byłem w błędzie. Odkryłem bowiem, że poza wcześniej wymienionymi motywacjami, ateistów animuje również pycha połączona z nieumiejętnością pokłonienia się przed Bogiem rozumianym jako Najwspanialsza Wyobrażalna Istota, a pycha leży przecież na poziomie zepsutego ludzkiego serca więc zdecydowanie powyżej pasa.
Tak się złożyło, że pracowałem kiedyś w Londynie, gdzie na trzecim piętrze Senator House przy 85 Victoria Street, niedaleko od katedry Świętego Pawła spotkałem pewnego muzułmanina. Facet nazywał się Qaiser Muhammad i był sunnitą rodem z Pakistanu, ale wychowanym w jednej z podlondyńskich miejscowości. Natychmiast zaczęliśmy dyskutować, dostałem Koran, który przeczytałem jednym tchem, on dostał ode mnie Nowy Testament (którego nie przeczytał), a przy następnej okazji wręczył mi książkę napisaną przez amerykańskiego konwertytę na islam i choć powiedziałem, że to niesprawiedliwe, bo ja przeczytałem jego księgę, a on mojej nie to postanowiłem przyjąć podarunek ponieważ fascynowało mnie jak to możliwe, że człowiek żyjący w najlepiej prosperującym państwie na świecie, państwie stworzonym przez ewangelicznych Chrześcijan, państwie o największym poziomie swobód obywatelskich, ktokolwiek postanawia przyznać się do islamu, który (przynajmniej w dzisiejszych czasach) jest ideologią zniewolenia, nędzy i terroryzmu.
Książka nosiła tytuł “Struggling to surrender” autor Jeffrey Lang i w sumie nie opowiadała nic nadzwyczajnego. Autor był wychowany w rodzinie nominalnych Chrześcijan i nie wykazywał przywiązania ani do swojego narodu ani do swojej teonomicznej kultury. Wydawał się być, bezideowym, nieświadomym i apatycznym beneficjentem cywilizacji zachodu, aż do momentu gdy zaczął szukać czegoś więcej. W jakiś sposób wpadł mu w ręce Koran, który przeczytał i stwierdził, że to jest to. Najciekawszy był jednak opis pierwszej modlitwy; Muzułmanie muszą modlić się pięć razy dziennie i robią to w inny sposób niż Chrześcijanie czy Żydzi, którzy modlą się na klęcząco lub na stojąco. Wśród nieodzownych akcesoriów muzułmańskiej modlitwy znajduje się dywanik, który pozwala na pokłonienie się Allahowi w taki sposób, że czołem dotyka się ziemi na znak poddaństwa oraz uległości i okazuje się, że z tym właśnie nasz autor miał największy problem. Lang opisuje wewnętrzne zmagania i katusze jakie przeżywał podczas swojej pierwszej muzułmańskiej modlitwy, która wymagała od niego aby fizycznie pokłonił się przed kimś innym niż on sam. Zdziwiło mnie to, bo ja nigdy nie miałem problemu aby pokłonić się przed Bogiem, który jest architektem i stwórcą całego wszechświata albo jak mówi Biblia: “Stworzycielem nieba i ziemi”.
Lata później gdy w rozmowie z moim przyjacielem, który z wykształcenia był filozofem ujawniłem, że uważam, iż wszystkie przyczyny ateizmu leżą poniżej pasa Michał stwierdził: “Piotr. Jest jeszcze pycha, a ona leży na poziomie zepsutego ludzkiego serca” i wtedy przypomniała mi się historia Jeffreya Langa, który zmagał się z okazaniem uległości Bogu i zrozumiałem, że jestem winien ateistom przeprosiny. Jest dziś dla mnie oczywiste, że ateiści są również motywowani pychą, ignorancją, nienawiścią oraz potencjalnie całym spektrum innych niskich pobudek, o których i z nakrytą głową nie godzi się mówić.
Ja się nazywam Piotr Kirklewski i dziś już nie wierzę, że wszystkie przyczyny ateizmu leżą poniżej pasa… zachęcam za to do wspierania fundacji Ulica Swoje Wie z Boguszowa-Gorc.
Piotr Kirklewski jest pastorem zboru Kościoła Zielonoświątkowego „Boża Góra” w Boguszowie Gorcach. Zawodowo zajmuje się architekturą systemów informatycznych dla brytyjskich agencji rządowych oraz globalnych korporacji z sektora finansowego oraz energetycznego.
Zachęcamy do wspierania fundacji Ulica Swoje Wie z Boguszowa-Gorc. Najlepiej pomożesz, ustalając stały, niewielki ale comiesięczny przelew na konto fundacji.
Fundacja „Ulica Swoje Wie”, ul. Marcina Kasprzaka 13, 58-370 Boguszów – Gorce
NR KONTA : 58 1240 1952 1111 0010 6647 5854 “Na cele statutowe”
[…] ludzie skończą w piekle, także nie świadczy o tym, że Bóg jest tyranem, jak chcieliby tego ateiści. Będzie to wynikiem Bożej sprawiedliwości, którego przecież nie byłoby bez wyboru człowieka. […]